Musiałam zrezygnować z pracy, bo przedszkole usunęło mojego syna z listy. Mój syn Kacper trafił do "oślej ławki" i był zmuszony jeść odwrócony przodem do ściany.
Jestem samotnie wychowującą syna matką i niestety nie mogłam liczyć na wsparcie ze strony przedszkola. Kacper cierpi z powodu zaburzeń emocji i zachowania, dlatego trafił pod specjalistyczną opiekę psychologiczno-psychiatryczną. Chociaż uczęszczał na terapię, placówka nie była cierpliwa i postanowiła go usunąć z listy.
W czerwcu tego roku cała Polska usłyszała o sprawie pani Mileny ze Złotnik, niedaleko Poznania, dzięki dziennikarzom programu "Interwencja". Jestem matką pięcioletniego Kacpra, u którego zdiagnozowano zaburzenia zachowania i emocji. Niestety, czasami objawia się to agresją, co często prowadziło do konfliktów w przedszkolu.
Mój syn to bardzo wesoły chłopiec, ale jednocześnie bardzo charakterny i charyzmatyczny. Lubi, gdy rzeczy idą po jego myśli, ale jeśli dzieje się inaczej, może się zdenerwować lub wpaść w szał. Potrafi wtedy rzucać przedmiotami, krzyczeć i kłaść się na ziemi.
Na początku nie było większych problemów w przedszkolu i Kacper podobało się tam. Otrzymywał wsparcie i pomoc od nauczycielek. Jednak ostatnio objawy zaczęły się nasilać, dlatego zwróciłam się o pomoc do specjalistów – psychologa i psychiatry. Mimo że terapia dopiero się rozpoczęła, przedszkole oczekiwało natychmiastowej poprawy jego zachowania. Ponieważ to się nie udało, placówka zaczęła izolować Kacpra od innych dzieci – sadzano go w "oślej ławce" i zmuszano go do jedzenia odwróconego przodem do ściany.
Początkowo przedszkole obiecało pomoc, ale nie dotrzymało tego słowa. Zanim otrzymałam opinię z poradni psychologiczno-psychiatrycznej, placówka zdecydowała się usunąć Kacpra z listy. Byłam zmuszona zrezygnować z pracy, ponieważ nie mam wsparcia bliskich osób i wychowuję syna samotnie.
Dzień po usunięciu Kacpra z przedszkola specjaliści wystawili opinię. Nie ma w niej mowy o konieczności zmiany placówki czy usunięcia dziecka. Zalecają jednak dodatkowe zajęcia korekcyjne oraz dbanie o relacje z rówieśnikami.
W odpowiedzi na ten artykuł internauci wyrażają swoje oburzenie decyzjami placówki. Jednak nie brakuje również głosów mówiących, że zarówno rodzice, jak i nauczyciele zostają sami bez wsparcia instytucji państwowych i odpowiedniej pomocy psychologicznej.
Kościół katolicki apeluje, aby nie nadawać takich imion dzieciom, uważane są za zakazane.
Znęcanie się psychiczne w szkole może mieć poważne konsekwencje. Jak walczyć z przemocą rówieśniczą?
Jeśli dziecko kradnie pieniądze rodzicom, reakcja rodziców jest niezwykle ważna.