Ośmioletni Kamil nie żyje Sygnały przemocy pojawiały się od dawna chłopiec uciekał z domu

Photo of author
Written By Korneliusz Nowicki

Witam. Dziękuję za przeczytanie tego artykułu

Ośmioletni Kamil nie żyje Sygnały przemocy pojawiały się od dawna chłopiec uciekał z domu

Ośmioletni Kamil nie żyje. Od dłuższego czasu były znaki przemocy, a chłopiec uciekał z domu. Dlaczego nie otrzymał pomocy?

W poniedziałek rano dowiedzieliśmy się o śmierci małego Kamilka z Częstochowy. Chłopiec zmarł na skutek obrażeń zadanych mu przez ojczyma. Lekarze przez ponad miesiąc próbowali uratować jego życie, ale niestety jego stan był zbyt poważny. Okazuje się, że nie była to pierwsza sytuacja, w której chłopiec stał się ofiarą przemocy w rodzinie. Już wcześniej pojawiały się sygnały, że w domu dzieje się coś niepokojącego. Dlaczego zignorowano te znaki? Ośmioletni Kamil nie żyje, ale ta tragedia mogłaby zostać uniknięta. Dlaczego nikt nie pomógł temu dziecku?

Ośmioletni Kamil trafił do szpitala w Częstochowie na początku kwietnia w bardzo ciężkim stanie. Od tamtej pory toczyła się dramatyczna walka o jego życie. Niestety, pomimo starań lekarzy, chłopiec zmarł z powodu postępującej niewydolności wielonarządowej.

Kamilek był przez cały czas w szpitalu w stanie głębokiej nieprzytomności. Nie zdawał sobie sprawy, gdzie się znajduje ani co mu się stało. Wszystko toczyło się bez jego świadomości.

Chłopiec został okrutnie pobity przez swojego ojczyma, a matka i wujostwo, z którymi mieszkał, nie reagowali na te okropne czyny. Mężczyzna tak brutalnie skatował Kamila, że lekarze stwierdzili złamania obu rąk i nóg. Dziecko zostało również poparzone wrzątkiem, a rany były tak rozległe, że doszło do zakażenia. Wyobrażam sobie, jak strasznie musiał się ból cierpienia. Co gorsza, nikt nie udzielił mu pomocy przez 5 dni.

Prokuratura postawiła zarzut zabójstwa ojczymowi 27-letniemu Dawidowi B. Właśnie rozpoczęto śledztwo w sprawie niewydania pomocy, w którym oskarżeni są także wujek i ciotka chłopca. Matce postawiono zarzut narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. Przez 5 dni mieszkańcy mieszkania przechodzili obok ośmiolatka, który był oparzony, miał krwiaki na głowie i złamane ręce i nogi.

Przeczytaj więcej artykułów  Podkłady poporodowe Jakie wybrać Jak ich używać

Okazuje się, że tragedii Kamila można było zapobiec. Sygnały o tym, że w rodzinie dzieje się coś złego, pojawiły się już wcześniej, gdy mieszkali w Olkuszu (od sierpnia 2022 do lutego 2023). Policja interweniowała kilkukrotnie, ponieważ chłopiec uciekał z domu. Czasami wracał sam, innym razem był odwożony do domu. W listopadzie 2022 roku znaleziono go przemarzniętego na przystanku autobusowym, skąd trafił do szpitala.

Według informacji Gazety Krakowskiej, ojczym Kamila, Dawid B., ma za sobą bardzo niepokojącą historię. W wieku 7 lat stanął przed Sądem Rodzinnym za to, że razem ze swoim bratem wpakowali koleżankę do stawu, gdzie dziewczynka utonęła. Później był wielokrotnie karany za przestępstwa, a w 2019 roku wyszedł z więzienia. Krótko potem poślubił Magdalenę B., która miała już czwórkę dzieci, w tym Kamila.

W domu doszło do wielu aktów przemocy, często również nadużywano alkoholu. Dzieci były zaniedbywane, dlatego w ubiegłym roku Sąd Rodzinny rozpatrywał sprawę odebrania rodzicom praw do dzieci. Niestety sprawa została umorzona, a dzieci nie zostały przekazane rodzinie zastępczej.

Niestety, podobne historie jak historia Kamila zdarzają się często, i prawdopodobnie będą się powtarzać. Od kilku lat obywatelskie inicjatywy dążą do wprowadzenia ustawy o analizie przypadków śmiertelnego krzywdzenia dzieci. Miała ona na celu lepszą ochronę dzieci i rozwijanie działań prewencyjnych. Jedną z tych inicjatyw jest Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę.

Niestety, jak pokazuje historia Kamila, instytucje państwowe nadal zawodzą w kwestii przemocy w rodzinie. Ale zawodzą również zwykli ludzie. Czy nikt wokół nie widział, co się działo? Sąsiedzi, inni rodzice, znajomi, dalsza rodzina… To kolejna lekcja dla całego społeczeństwa, aby nie odwracać wzroku od problemów innych. Musimy zwracać uwagę na to, co dzieje się za ścianami naszych domów, czy słychać płacz dziecka czy awantury. Nie bójmy się zadawać pytań, interweniować i zgłaszać niepokojące sytuacje odpowiednim służbom. Może to uratowałoby życie Kamila.

Dodaj komentarz